niedziela, 15 marca 2015

Mama w Maroku

   Moja mama przyjechała do Maroka dwa razy, pierwszy raz, kiedy byłam jeszcze w ciąży, a drugi , kiedy moja córka Sofia miała 2 lata. Mama była zachwycona Marokiem. Podobała się jej roślinność, koniecznie kazała sobie robić zdjęcia wszędzie tam, gdzie były kwiaty i palmy.




Te ostatnie mama podziwiała bez końca, obowiązkowo każdą starała się dotknąć. 





W Ifrane podoboły się jej wierzby płaczące, które, jak mówiła, tak bardzo  przypominają jej Polskę. 



Podobała się też mamie egzotyka, meczety, zabudowania, które nie  przypominały architektury naszych miast.  



Ogromny zachwyt mamy wzbudzały kaktusy. 



Podobały się jej miejsca, gdzie roślinność była uboga, a krajobraz przypominał o tym, że w końcu Maroko to też kraj, gdzie jest pustynia, albo krajobraz przynajmniej półpustynny.  Mama żartowała wtedy, że musi pokazać w końcu, że była  w Afryce. 



Widząc pomarańcze rosnące na drzewie, przy jednej z ulic, nie mogła się nadziwić, że nikt ich nie zrywa. Myślę, że taka myśl pojawiła się u wielu turystów, którzy widzieli drzewa pomarańczowe na ulicy. To były jednak dzikie pomarańcze, gorzkie w smaku i niejadalne. Wyglądające za to pięknie. 



Oczywiście w końcu trafiła do prawdziwego sadu z drzewami pomarańczowymi.



Drzewo bananowe z pięknym kwiatem bananowca i zielonymi już bananami to dopiero była dla mamy atrakcja, niestety musiałam ją rozczarować, mówiąc , że te banany nigdy nie dojrzeją, bo w Maroku jest za zimno, banany rosną i owocują w  Maroku, ale  tylko pod folią.  

Inne zdjęcia :





Wpis 26 do blogu "Podróż do Maroka" pod tytułem : Mama w Maroku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz