czwartek, 19 marca 2015

Marokański ślub - część pierwsza

   Wesele w Maroku składa się z trzech etapów: htba (zaręczyny), sdak (odpowiednik naszego zapisania się przed urzędnikiem USC) i najważniejszy etap lers (wesele). Mieszkając  przez tyle lat w Maroku, zauważyłam, że czasami między zaręczynami a weselem mogło upłynąć nawet kilka lat.



   Htba (zaręczyny) to moment, kiedy chłopak ze swoimi rodzicami przychodzi do rodziców dziewczyny, aby prosić ich o rękę córki.
  Oczywiście już wcześniej odbywają się spotkania i rozmowy obu rodzin, dlatego rodzina dziewczyny jest odpowiednio przygotowana do zaręczyn i nie są one niespodzianką. Po zaręczynach chłopak i dziewczyna mogą spotykać się , chodzić razem do kawiarni, kina. Nawet jeżeli robili to już wcześniej ( a najczęściej tak jest), to mogą juz to robić oficjalnie. 
   Coraz rzadziej zdarzają się aranżowane małżeństwa, kiedy to przyszli małżonkowie zupełnie nie znają się przed ślubem, ja osobiście nie spotkałam się z takim przypadkiem.
  W zaręczynach, oprócz rodziców, uczestniczy tylko najbliższa rodzina.  



    Herbata i ciastka są niezbędnym elementem tej uroczystości. Chłopak obowiązkowo przychodzi do dziewczyny z prezentami, przynosi pierścionek zaręczynowy, ale często tych prezentów jest znacznie więcej. mogą to być wyroby ze złota, zegarek na rękę , perfumy, wszystko co  może spodobać się przyszłej narzeczonej. Oczywiście wszystko zależy od zasobności portfela narzeczonego albo jego rodziców.  Ilość i jakość prezentów jest bardzo ważna, Jak zauważyłam ma świadczyć o sile uczucia chłopaka do dziewczyny, pokazuje też przed jej  rodziną, że chłopak bardzo poważnie odnosi się do tego związku. 



   Moje zaręczyny z mężem ( po dwóch miesiącach znajomości) , odbyły się w Polsce, dlatego nie miały takiej oprawy jak w Maroku. Były też niespodzianką dla moich rodziców.
   


Wpis 28 do blogu "Podróż do Maroka" pod tytułem : Marokański ślub - część pierwsza

wtorek, 17 marca 2015

Przepis na marokańskie ciastka z czekoladą


To jest przepis na ciasteczka z orzeszkami ziemnymi powlekane czekoladą mleczną i białą. To ciasto jest chrupiące, słodkie i idealny dodatek do herbaty lub mleka. Oto składniki i etapy przygotowania:

Składniki:
  • 750 g. orzeszków ziemnych
  • 80 g. sezamu
  • 150 g. miodu
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 400 g. czekolady mlecznej
  • 100 g. białej czekolady


Przygotowanie:

Krok 1: 
Orzeszki wsypać na blachę do pieczenia.

Włożyć je na kilka minut do piekarnika.

Gdy orzeszki ziemne zaczynają nabierać koloru brązowego, dodaj sezam i pozostaw w piekarniku jeszcze przez 2 minuty.Wymieszać od czasu do czasu.


Krok 2: 
Pozwól im ostygnąć na kilka minut przed umieszczeniem ich w maszynce do mielenia

 Krok 3:
Dodaj orzeszki do dużej miski i dodaj miód i cynamon. Mieszaj ręcznie, aby otrzymać zwartą konsystencję

Krok 4:
Mieszaninę umieść na blachę do pieczenia pokrytą papierem do pieczenia. Wyrównać powierzchnię
Krok 5:
Rozpuść 200 g. czekolady mlecznej i dobrze rozprowadz szpatulką
 Krok 6:
Pozostaw aż stwardnieje w temperaturze pokojowej
Krok 7:
Przykryj papierem do pieczenia i umieść blachę na wierzchu. Przewróć ciasto tak aby czokolada znalazła się na dole 





Krok 8:
Roztop pozostałą czekoladą mleczną i białą oddzielnie. Umieść białą czokoladę w worku cukierniczym do dekoracji
Krok 9:
Pokryj ciasto czekoladą mleczną. 

Krok 10: 
Narysuj linie poziomowe z białej czekolady. Użyj noża do rysowania linii pionowych (Raz w jednym kierunku, a następnie, w drugim kierunku).

Krok 11: 
Pozostaw aż stwardnieje w temperaturze pokojowej
Krok 12:
Pokrój na kwadraty lub diamenty 



Wpis 27 do blogu "Podróż do Maroka" pod tytułem : Przepis na ciastka z czekoladą

niedziela, 15 marca 2015

Mama w Maroku

   Moja mama przyjechała do Maroka dwa razy, pierwszy raz, kiedy byłam jeszcze w ciąży, a drugi , kiedy moja córka Sofia miała 2 lata. Mama była zachwycona Marokiem. Podobała się jej roślinność, koniecznie kazała sobie robić zdjęcia wszędzie tam, gdzie były kwiaty i palmy.




Te ostatnie mama podziwiała bez końca, obowiązkowo każdą starała się dotknąć. 





W Ifrane podoboły się jej wierzby płaczące, które, jak mówiła, tak bardzo  przypominają jej Polskę. 



Podobała się też mamie egzotyka, meczety, zabudowania, które nie  przypominały architektury naszych miast.  



Ogromny zachwyt mamy wzbudzały kaktusy. 



Podobały się jej miejsca, gdzie roślinność była uboga, a krajobraz przypominał o tym, że w końcu Maroko to też kraj, gdzie jest pustynia, albo krajobraz przynajmniej półpustynny.  Mama żartowała wtedy, że musi pokazać w końcu, że była  w Afryce. 



Widząc pomarańcze rosnące na drzewie, przy jednej z ulic, nie mogła się nadziwić, że nikt ich nie zrywa. Myślę, że taka myśl pojawiła się u wielu turystów, którzy widzieli drzewa pomarańczowe na ulicy. To były jednak dzikie pomarańcze, gorzkie w smaku i niejadalne. Wyglądające za to pięknie. 



Oczywiście w końcu trafiła do prawdziwego sadu z drzewami pomarańczowymi.



Drzewo bananowe z pięknym kwiatem bananowca i zielonymi już bananami to dopiero była dla mamy atrakcja, niestety musiałam ją rozczarować, mówiąc , że te banany nigdy nie dojrzeją, bo w Maroku jest za zimno, banany rosną i owocują w  Maroku, ale  tylko pod folią.  

Inne zdjęcia :





Wpis 26 do blogu "Podróż do Maroka" pod tytułem : Mama w Maroku