piątek, 20 lutego 2015

Volubilis - rzymskie imperium

     Volubilis  ( 82 kilometry od Fezu) - to miejsce, które pozostawiło niesamowity ślad w mojej pamięci. Chodząc po ruinach dawnych budowli rzymskiego imperium, czułam dosłowny dreszcz na całym ciele. A słowa przewodnika tylko potęgowały moje odczucia. W podziwianiu tego miejsca, nie przeszkadzał mi nawet upał, chociaż lepiej tam pojechać, kiedy temperatura jest poniżej 30 stopni. Cały bowiem czas trzeba wędrować w promieniach słońca.
Do tego magicznego miejsca prowadzi wąska, urokliwa scieżka, położona wśród gajów oliwnych. 

     
      W Volubilis natrafiano na ślady osadnictwa neolitycznego, oraz pozostałosci osady uważanej za stolicę berberyjskiego królestwa Maurytanii. Zdobył ją Kaligula i w związku z tym znalazła się pod wpływami Rzymu. 
Większość budowli pochodzi z III wieku n.e. Liczba ludności wynosiła wtedy do 20 tysięcy. Po tym , jak Mulaj Idris I (założyciel miasta Fez) postanowił wznieść nowe miasto, stara osada zaczęła podupadać. Największe spustoszenie poczynili jednak nie ludzie, a trzęsienie ziemi w 1755 roku, które zniszczyło miasto. Ponownie na Volubilis zwrócono uwagę w XIX wieku.  W końcu dzięki pracom wykopaliskowym finansowanych przez rząd Maroka, dało się przywrócić magię i piękno tego miejsca. 


    Ten fantastyczny Łuk triumfalny, jako jedyny ocalał po kataklizmie. Jego mury mają grubość około 1 metra. Został wzniesiony przez Marka Aureliusza Sebastenusa ku czci Karakalli i jego matki Julii Domny. 


 Ruiny sądu, kolumny w stylu korynckim


Wewnatrz dawnego sadu


W domu bogatej Orfei


Dzielnica ubogich mieszkańców miasta 


Inne zdjęcia:



























Wpis 18 do blogu "Podróż do Maroka" pod tytułem : Volubilis - rzymskie imperium

środa, 18 lutego 2015

Dzika przyroda

       Okolice Imouzer i Ifrane to regiony, w których spotkać można różnorodne gatunki drzew. Rosną tu potężne dęby, wysokie sosny, eukaliptusy, długowieczne cedry, jałowce, endemiczne drzewo żelazne - argania. 




      Szczególnie cenne są lasy drzewa korkowego. Mi osobiście zawsze było żal tych ostatnich. Rosły takie piękne, a przychodził człowiek i obdzierał je z kory. 


       Najpiękniejsze okazy drzew spotkałam jadąc do Azrou, na południe od Ifrane. Sosny były bardzo wysokie i gęste pokrycie leśne. Z pewnością nie tak wyobrażałam sobie krajobraz Maroka. Ten kraj ciągle mnie zadziwiał. 







       Na drodze do Azrou spotkała mnie jeszce jedna niespodzianka - małpy, prawdziwe, nie w zoo, tylko siedzące przy drodze i czekające, aż przejeżdżający rzucą im coś do jedzenia. Wychodziły wprost na jezdnię . Trzeba było uważać, aby nie zrobić im krzywdy. Były przepiękne, biegajace wszędzie, samice z maluchami na plecach i dostojny samiec, który siedział i odwrotnie niż reszta stada, z gracją podchodził do jedzenia. 









       One prawie nas się nie bały, ja jednak trzymałam się od nich z daleka, ponieważ wiedziałam , żę mimo całego swojego uroku, mogą być grożne. Rzucałam im banany i wyobrażcie sobie moje rozczarowanie, gdy czekałam, że zaczną go obierać ze skórki, a one po prostu zjadały je całe i czekały na  więcej. 

Inne zdjęcia"


Cedr Gouraud, jest atrakcją turystyczną w Maroku ma około 800 lat. Jego wysokość osiąga  42 m
Obwód pnia to 10 m

Cedr Gouraud




Wpis 17 do blogu "Podróż do Maroka" pod tytułem : Dzika przyroda

poniedziałek, 16 lutego 2015

Ifrane - mała Szwajcaria

        Ifrane to miejscowość położona około 2000 m n.p.m. Nazywana jest małą Szwajcarią, związane jest to z tym, że architektura miasta przypomina architektury miast w europejskiech górach. Domy ze stromymi dachami, pokrytymi dachówkami i ścianami pokrytymi drewnem. Rzecz niezwykła, jak na architekturę miast marokańskich.















       Od 1926, w centrum Jfrane króluje sławny Lew Ifranu. Wyrzeźbił go Francuz Jean Mareau na naturalnej skale, która się w tym miejscu znajdowała. Mnie zadziwiła jeszcze jedna rzecz, lew był symbolem kolonializmu  francuskiego, a nikt go nie niszczył. 
 Marokańczycy chętnie robili przy nim zdjęcia, mówili "nasz lew", kiedyś bowiem w górach Atlas żyły prawdziwe lwy.  Ostatni lew został zamordowany na przełomie XIX i XX wieku. 




        Niedaleko od lwa znajduje się fontanna, Wokół niej rosły piękne kwiaty, a mgiełka wody padała na osoby przechodzące koło niej, dają cudowne uczucie chłodu.  



     To miasto wiele dla mnie znaczyło. Dało mi upragniony chłód latem, zimą biały puszysty śnieg. Ale jesienią dawało mi coś więcej, gasiło moją tęsknotę za Polską. Przyroda i wszystko dookoła przypominało mi naszą polską złotą jesień. 







       Niedaleko od Ifrane znajduje się źródło Vittel i niewielkie, ale urocze kaskady.  W tym miejscu wielokrotnie spędziłam z mężem i jego rodziną niesamowite chwile w cieniu, spokoju i chłodzie. 






        Obecnie Ifrane znany jest również jako miasto akademickie. Znajduje się bowiem tam Uniwerytet  El Ahałajn, który powstał w 1995 . Był założony przez nie żyjących już: króla Maroka Hassana II i króla Arabii Saudyjskiej Abdellah Ben Abdelaziz. Uniwersytet dostepny jest dla międzynarodowych studentów, ponieważ nauka odbywa się w języku angielskim. Rok studiów kosztuje około 10000 euro. Nauka jest na wysokim światowym poziomie. 85% studentów po ukończeniu tego uniwersytetu znajduje pracę w przeciągu 6 miesięcy.

























Inne zdjęcia Ifranu :
























Wpis 16 do blogu "Podróż do Maroka" pod tytułem : Dzika przyroda