sobota, 14 lutego 2015

Moja zima w Maroku

       Czy w Maroku jest śnieg ?. To pytanie słyszałam w Polsce setki razy. Z mojej strony padała twierdząca odpowiedż, ale zawsze miałam wrażenie że moi rozmówcy nie wierzą . Bo jak to możliwe, w ciepłym kraju i śnieg. 
Około 50 kilometrów od  Fezu rozciąga się Atlas Średni, a w nim dwa malownicze miasteczka Imouzer i Ifrane. Tam już w grudniu spada śnieg. 
Czasami było go około metra, a mróz do - 10 C . Drogi były wtedy bardzo śliskie, albo wogóle zamknięte dla samochodów. 



       Na ogół jednak zima w Imouzer i Ifrane nie jest tak stroga, Kiedy w Fezie pogoda przypominała polską wczesną wiosnę, w górach był śnieg i było bardzo przyjemnie. 



       Bardzo lubiłam taką pogodę. Zatęskniłam za śniegiem, siadaliśmy w samochód, sami, albo ze znajomymi i po godzinie miałam już swoją zimę. 




      Można było wypożyczyć narty, albo sanki, ja z koleżanką wybrałyśmy te drugie. Stok był bardzo stromy, po pierwszym zjeździe  stwierdziłyśmy, że powtórki nie będzie. 



Doszłyśmy do wniosku,  że łatwiej zdobywa się szczyty...




       Na przyrodzie, człowiek szybko robi się głodny. Widząc przygotowania  mojej koleżanki do "obiadu"  byłam bardzo zdziwiona, Malika (moja koleżanka) kładła koc na ziemi, a wokół nas leżał śnieg. Wyobrażałam sobie jak będzie zimno, gdy na niego usiądę, a tu niespodzianka, siedzieliśmy i siedzieliśmy, a ja żadnego chłodu nie czułam. Malika wyjaśniła mi, że mimo, że leży śnieg to słońce przygrzewa i ziemia jest ciepła, to zupełnie inaczej niż u nas zimą. 



 Wpis 14 do blogu "Podróż do Maroka" pod tytułem : Moja zima w Maroku
Maroko, Ifrane

piątek, 13 lutego 2015

Moi teściowie

       Moi teściowie, pomimo tak dużej różnicy wieku  ( 20 lat), byli szczęśliwym małżeństwem. Mój teść był nauczycielem języka arabskiego.


        Lala Aicha (Lala Ajsza) zajmowała się domem, a miała dużo pracy, mając 10 dzieci (mój mąż  był przedostatnim dzieckiem).  Ona rządziła domem, a wszyscy liczyli się z jej zdaniem. 

        Uwielbiałam rozmowy z moją teściową. Kiedyś opowiedziała mi, że wychodząc za mąż miała 17 lat. Nie umiała gotować, a przede wszystkim nie umiała piec chleba. A to było bardzo ważne w oczach sąsiadek. Więc teść, przed pójściem do pracy, wypiekał chleb. Po jego wyjściu mama częstowała sąsiadki świeżym chlebem, a te zachwycały się, że ona taka młoda, a taki dobry chleb piecze. Teść często gotował też za mamę obiady, nikt o tym nie wiedział, to była ich tajemnica. Wszyscy myśleli, że z mojej teściowej taka dobra kucharka.  Było tak do momentu, póki teściowa sama nie nauczyła się gotować. Kiedy ją poznałam, była mistrzem w gotowaniu. Nikt nie mógł jej dorównać w przygotowaniu kuskus, narodowej potrawy marokańskiej. 


       Moja teściowa była niesamowita, zawsze stawała po mojej stronie, nigdy po stronie swojego syna. Uważała , że mężczyzna powinien pomagać kobiecie we wszystkim. Była zaprzeczeniem wszystkich anegdot o teściowych. Bardzo mi jej brakuje.  


Wpis 14 do blogu "Podróż do Maroka" pod tytułem : Moi teściowie
Maroko

czwartek, 12 lutego 2015

Mój teść

       Mój teść miał na imię Mohammed. Był starszy od teściowej o 20 lat. Był miłym ciepłym staruszkiem. Urodził się w Tinghir, malownicza miejscowość w górach Atlas. Był Berberem. 
Tinghir
       Pamiętam, jak parę dni po naszym przyjeżdzie do Fezu, przyszła  ciekawska sąsiadka i zaczęła dopytywać mojego teścia, jak mu się podoba synowa, a on odpowiedział: "hedi meszi  arosti, hedi dheb dieli", co znaczy to nie synowa, to moje złoto. 

       I tak przez cały czas o mnie mówił, przykładając jednocześnie dłoń do piersi. Bez słów rozumiałam, że jestem mu bardzo bliska. 



On też był dla mnie bardzo bliskim człowiekiem. 



inne zdjęcia Tinghiru







Oaza w  Tinghir
Serpentyny na górskiej drodze
Wspinaczka w wąwozie


Wpis 12 do blogu "Podróż do Maroka" pod tytułem : Mój teść
Maroko

środa, 11 lutego 2015

Moja teściowa

    Marokańczycy to bardzo życzliwi ludzie, przynajmniej ci wszyscy, których ja spotkałam. Najbardziej mogłam się o tym przekonać, kiedy pierwszy raz pojechałam do Maroka. 
    Każda dziewczyna przeżywa pierwsze spotkanie ze swoją teściową,  a ja miałam przy tym egzotyczną teściową i teścia. Minęło już tyle lat, a ja wciąż pamiętam jak z  bijącym sercem wchodziłam z mężem na IV piętro. Weszliśmy do mieszkania. Powitały nas niesamowite okrzyki radości. Jedna z kobiet podeszła do mnie, popatrzyła na mnie, objęła i mocno do siebie prztuliła. To była mama mojego męża - Lala Aisza. Od tej pory wytworzyła się między nami niesamowita więź. Kochałam swoją teściową. 



 Mama mojego męża żartowała, że musi mnie karmić, aby w Polsce nie powiedzieli, że o mnie nie dbała. 




 Inne zdjęcia






Wpis 11 do blogu "Podróż do Maroka" pod tytułem : Moja teściowa
Maroko

wtorek, 10 lutego 2015

Stare miasto - ciąg dalszy

Będąc w Starym mieście, często przechodziłam przez bardzo ciekawą bramę, to jedno z głównych wejść do Mediny. Ma formę dziurki do klucza. Z zewnątrz ma kolor niebieski  – kolor miasta Fezu, od wewnątrz kolor zielony – kolor islamu.



Dar-Dbach:
Do tego miejsca najlepiej trafić, kierując się nosem. To miejsce w którym w tradycyjny sposób, jak kilkaset lat temu wyrabia i farbuje się skóry. Zapach świeżych skór moczących się w kadziach jest bardzo intensywny i nieprzyjemny, a czuć go z daleka. Ja wybrałam się tam rano, zgodnie z radą mojej teściowej. Wtedy woń jest mniej dotkliwa. Dla wrażliwych polecam listek mięty przy nosie. Za to wrażenia niezapomniane.








Pałac królewski:
Stojąc przed bramą wiodącą do pałacu króla, miałam wrażenie, że wehikuł czasu istnieje naprawdę i przeniósł mnie w czasie...



Samego pałacu królewskiego nie można zwiedzać. Ale można zrobić zdjęcie przed potężnymi mosiężnymi drzwiami prowadzącymi do niego. Pałac w Fezie jest największym pałacem króla w Maroku. Nad bramą widnieje napis po arabsku: jestem brama szczęśliwa otwarta na narody świata. Napis symboliczny , ale zgodny z rzeczywistością. Marokańczycy są bardzo otwarci, gościnni i kochają turystów.







Wpis 10 do blogu "Podróż do Maroka" pod tytułem : Stare miast - ciąg dalszy
Maroko

poniedziałek, 9 lutego 2015

Zabytki Starego Miasta Fezu

Cała Lymdina Lakdima to zabytek na skalę światową, to ostoja średniowiecznej cywilizacji na świecie, która przetrwała w niemal niezmienionej formie przez tysiąc lat. Są jednak miejsca w Starym mieście, które według mnie, trzeba szczególnie zobaczyć... 
Wszystkie drogi Mediny prowadzą do meczetu Al-Karayin - Wielkiego Meczetu. Został on pobudowany w 859 roku. Jest w nim ponad 270 kolumn. Założony w nim uniwersytet uważany jest za jeden z najstarszych uniwersytetów na świecie. Już w IV wieku studiowało w nim ponad 8 tysięcy studentów. Wśród nich był papież Sylwester II, który zanim został papieżem, był matematykiem. 





Mdrasa Attarin - szkoła koraniczna. Tu uczyli się i mieszkali studenci. Młodzi ludzie odizolowani od społeczeństwa mieli skupić się tylko na nauce. Z dachu tej szkoły można zobaczyć dziedziniec Al - Karayin. 








Zegar wodny swoim wyglądem przyciąga uwagę wszystki turystów. Z 13 okien  wystaje 13 drewnianych bloków, podtrzymujących 13 mosiężnych mis, ( 7 jest autentycznych). Do dziś nie rozszyfrowano działania mechanizmu zegara. W 1990 roku, (wtedy wyjechałam do Maroka), znaleziono dokumenty opisujące jego mechanizm. Rozpoczęto jego renowację, ale wszystko okazało się bardziej skomplikowane niż przypuszczano. 






Wpis 9 do blogu "Podróż do Maroka" pod tytułem : Zabytki Starego Miasta Fezu
Maroko

niedziela, 8 lutego 2015

Lymdina Lakdima - ciąg dalszy

Główna ulica Lymdiny Lakdima to Tala Kbira. Po obu jej stronach jest mnóstwo sklepów. Można tu kupić ubrania, (lbes romi i beldi), to znaczy ubrania w stylu europejskim i tradycyjnym  marokańskim, pamiątki, bakalie, przyprawy, wyroby rzemiosła artystycznego... .












 W związku z tym, że żaden samochód tu nie wjedzie, towar do sklepow dostarczany jest na osłach i mułach. 




Te doskonale znają swoją trasę, spokojnie suną jeden za drugim z towarem na grzbietach, jak małe wagoniki po torach. Czasami idą same, ale częściej idzie za nimi poganiacz i krzyczy ''belek, belek ''Te słowa warto zapamiętać, oznaczają ''z drogi, z drogi'' . Najlepiej jak najszybciej wejść do najbliższego sklepu, albo ''przykleić się'' do ściany. Osiołek to miłe zwierzę, ale spotkanie z jego ogonem, którym macha na wszystkie strony, odganiajac muchy, nie należy do przyjemności. Znam to z doświadczenia, więc szybko zapamiętałam zasadę, słysząc '' belek''  jak najszybciej uciekaj z drogi.



Wpis 8 do blogu "Podróż do Maroka" pod tytułem : Lymdina Lakdima - ciąg dalszy
Maroko